Z głośników straszliwy giewałt i szum się leje,
oto debatują z lesbijkami geje.
Sam właściwie nie wiem, czemu przy kolacji
słucham, jak tokują o dezorientacji.
Jeden z nich przemawia: „ze swoim koleżką
szedłem kiedyś w parku, taką dróżką, ścieżką,
gdy tak sobie szliśmy, od słowa do słowa
nadeszła nas chętka, by się pocałować,
lecz nasze czułości gwałtownie ustały,
bo z tyłu słyszymy: znowu te pedały”.
Nie trzeba wróżbity, aby wiedzieć, oto
lament się podnosi nad straszną ciemnotą,
„żeby gej z lesbijką na ulicy musiał
w jewropejskim kraju wstydzić się całusa.
Jaka ta społeczność strasznie zacofana”,
i wtedy pomidor spadł mi na kolana.
Spojrzałem na spodnie, widok nie zachwyca,
wszak to brudna plama, żadna parzenica,
ale jest idea postępowa, śliczna,
zamiast prać, powstaje mniejszość higieniczna.
Więc ogłaszam: czystość od dzisiaj mi zbrzydła,
a na dowód tego pozbywam się mydła,
za okno wyrzucam niepotrzebną pralkę,
jakoś wykorzystam po łazience salkę.
W wodę wyposażę, ale tylko kuchnię,
wszak w tej orientacji nie ma, że coś cuchnie.
Niech no na ulicy o dowolnym czasie,
ktoś spróbuje za mną krzyknąć ty brudasie,
to ja wam pokażę, wy pachnący, czyści,
jak surowo tępić mowę nienawiści.
Do więzienia wsadzę albo dam po łapach
każdemu, kto powie, że go drażni zapach.
Kto w tramwaju będzie narzekał na smrodek,
to brak tolerancji szybko mu dowiodę,
i w dowód szacunku dla mej orientacji
będzie ze mną jechał do ostatniej stacji.
No bo kto to widział, zacofany ludu,
bym się na ulicy musiał wstydzić brudu,
by tak nowoczesną, chociaż niezbyt liczną,
prześladować wonną mniejszość higieniczną.
I choć znakiem takiej mniejszości jest chaos,
może by się puentą zakończyć udało,
lekką, błyskotliwą. Nie, to zła jest pora,
bo w dezorientacji nie chodzi o morał.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz