- Za około ćwierć wieku zaczną liczyć tysiąc
- kolejnego powiła syna. Niańki suną
do oseska znanego światu jako Bruno.
Jedenaście lat później w katedralnej szkole
w Magdeburgu kształcenie zaczęło pacholę.
Ledwo kilka lat wcześniej spotkałby tam Czecha
- z rodu Sławnikowiców, biskupa Wojciecha.
Chociaż się z nim nie widział ani z nim nie gadał,
Bruno szedł będzie nieraz po Wojciecha śladach.
Dziewięć lat spędził Bruno u mistrza Geddona,
wraz z Thietmarem, którego ojciec wsparł Hodona
- pod Cedynią, a później Mieszkowi z Czechami
walczyć pomógł, na wojnę przybywszy z siłami
niemieckimi. Ów Thietmar, późniejszy dziejopis
i biskup Merseburga skreślił Bruna opis:
„Ilekroć miał do szkoły iść ze swej kwatery,
- chwilę trwał na modlitwie, takie miał maniery.
Bardziej niźli spoczynek cenił pracę wszytki
i tak wszedł w wiek dojrzały, zbierając pożytki”.
W kapitule katedry został Bruno potem
kanonikiem. Następnie możnych kół obrotem
- wezwany na cesarski dwór do Akwizgranu.
Tam Ottona Trzeciego został członkiem klanu
jako jego kapelan. W ostatniej dekady
siódmy rok dziesiątego wieku, gdy zasady
wiary świętej wykładał Wojciech Prusom, owi
- Prusowie za to ścięli głowę Wojciechowi.
Rychło wieść o zdarzeniu na świat się rozlała.
Książę Polski Bolesław wszystkie członki ciała
męczennika sprowadził i pochował w Gnieźnie.
Nie był dwór w Akwizgranie pogrążony we śnie,
- rychło i tam blask dotarł świętej aureoli.
Być może to sprawiło, iże ze swej woli
Bruno w roku następnym, gdy z cesarzem w Rzymie
przebywał, habit mnicha wkłada oraz imię
zakonne Bonifacy przyjmuje w klasztorze,
- w którym wcześniej odbywał Wojciech służby Boże.
W klasztorze poznał Bruno Romualda, jemu
zawierzył i podążył za nim do eremu.
Żyli wśród kamedułów Jan oraz Benedykt,
z nimi Bruno zamierzał, na cesarski edykt
- i prośbę Bolesława Chrobrego do kraju
Słowian się udać. Bracia ruszyli, na skraju
puszczy przez Bolesława zgotowane chaty
mieli. Bruno tymczasem, o biskupie szaty
na misyjny szlak poszedł prosić do papieża,
- by mógł świętą posługę pełnić na rubieżach.
Zmienna jest sytuacja ówczesnego globu.
Otton w roku tysięcznym przybywał do grobu
męczennika Wojciecha. W państwie Bolesława
książę przyjął cesarza. Wśród potomnych sława
- wydarzenia jest znana pod nazwą zjazd w Gnieźnie.
Cesarz w roku następnym, jak wspomniano wcześniej,
wsparł prośbę Bolesława, aby misjonarze
wśród Słowian wiary świętej zaciągnęli straże.
To też już powiedziano, iż przybyli mnisi
- wiedli swój bogobojny żywot w lesie cisi.
Wpajali tam zasady życia pustelnika
braciom, którzy przybyszów uczyli języka.
U boku Benedykta i Jana z Pereum
czterech mnichów mieszkało w chwili apogeum.
- A byli to: Izaak i Mateusz, Krystyn
oraz Barnaba. Bracia czekali na listy
Bruna Bonifacego, który w Rzymie zgodę
wypraszał, by nieść z nimi wiary żywą wodę.
Na początku drugiego po tysięcznym roku
- śmierć przyszła na Ottona. Na cesarski cokół
wstąpił Henryk. Zaczyna się walka o wpływy
z księciem Bolesławem. Cień wojny robaczywy
nadciągnął nad granicę. Lat szesnaście boje
te trwały, budziszyńskim skończone pokojem.
- W taki czas niespokojny Bruno Bonifacy
mając paliusz papieski, do misyjnej pracy
potrzebował cesarza mieć inwestyturę.
Czekał na wyświęcenie pod Henryka murem
roku tysiąc czwartego. Nim otrzymał sakrę
- albo dopiero potem; miękki przekaz jak krem;
szedł przez Węgry Dunajem w łupince orzecha
i gładził „Żywot drugi świętego Wojciecha”.
Pod koniec roku tysiąc piątego być może
Bruna witał Bolesław Chrobry na swym dworze.
- O przychylności księcia dla misyjnych działań
świadczyć w piśmie Thietmara może wzmianka mała.
„Wiele od Bolesława i innych bogaczy
otrzymał Bruno darów, lecz gdy je zobaczył,
wnet wszystko porozdawał ubogim w potrzebie,
- nie zatrzymując nawet kruszyny dla siebie”.
Pierwsze kroki chciał Bruno skierować do braci,
którzy przed nim przybyli, jednak wcześniej kaci
zdradziecko, dla rabunku zgotowali zamach
więc, gdy wreszcie tam dotarł, krew stygła na ścianach.
- Albowiem w roku Pańskim tysiąc trzecim książę
Bolesław do siedziby pustelników zdążał,
aby swoją dziedzinę i siebie orężu
modlitwy tych powierzyć świętobliwych mężów.
Przybywszy ze swą świtą do świątyni progu,
- za otrzymane łaski podziękował Bogu.
Potem czas jakiś spędził Pana pod niebiosy
wychwalając i swoje powierzał Mu losy.
Kiedy książę opuszczał eremitów wrota,
zostawił bogomodlcom pewną ilość złota.
- Nie chcieli bracia ślubów ubóstwa pokusą
posiadania próbować. Uradzili muszą
odnieść księciu podarek. Posłali Barnabę,
aby misję tę spełnił. Jednak wieść, że sztabę
złotą mnisi w swych rękach mają, już obiegła
- okolicę i chciwość powstała zapiekła.
Nieświadomi, że złota nie ma już w eremie,
ciemną nocą rabusie wkraczają na ziemię
świętych mężów. Torturą chcą ukryte skarby
wydrzeć choćby spod ziemi. Jednak jakich kar by
- oprawcy nie użyli, mnisi, póki cali
– Wszystkieśmy – mówią – złoto księciu odesłali.
Nie wierzyli chciwością popychani zbóje,
iże żaden z ubogich mężów nie miłuje
jako oni bogactwa. Męka trwała sroga,
- aż w okrutnych boleściach zmarli wielbiąc Boga.
Bruno pojął, że swoich towarzyszy stracił.
Spisuje „Żywot Pięciu Męczenników Braci”,
aby pamięć zachować. Jego to namowy
sprawiły, jak napisał, że złożyli głowy
- dla Chrystusa. Albowiem takie słowa kreśli
z czasu, kiedy w Pereum modlitwą i pieśnią
wspólnie Bożą głosili sławę: „Niebezpieczne
jest to miejsce, mówiłem. Bagno użyteczne
jeno, aby niemocą nas tu wszystkich złożyć.
- To, iż nikt nie umiera, zaiste, cud Boży.
Jakiż dusza pożytek z tego odnieść może,
gdy ciału sił zabraknie, by opuścić łoże.
Nim nas niemoc oblecze w swą śmiertelną delię,
idźmyż lepiej do pogan głosić Ewangelię.
- Nie lękajmy się umrzeć dla Chrystusa, jeśli
sprawa tego wymaga, byśmy śmierć ponieśli.
Nie mówcie: grzeszna pycha jest pragnąć męczeństwa,
przecież i nieochrzczeni nie jeden raz, nie dwa
Łaski tej dostępują. Naszą wszak domeną
- nie jest pyszne świętości szukanie, lecz jeno
chcemy, by odpuszczone grzechy mieć przed Panem,
które poprzez męczeństwo wszystkie są zmazane”.
Choć Bruno towarzyszy stracił tuż za progiem,
wszak został wyświęcony iść do pogan z Bogiem.
- Skierował się na Węgry, spotkał się z Rusinem,
stamtąd droga prowadzi w Pieczyngów dziedzinę.
W kraju owym trzydziestu chrzci nowych chrześcijan,
w wyniku chrztu ich wojna z księciem Rusów mija.
Kończył się tysiąc ósmy rok Pański, gdy Bruno
- na dworze Bolesława przebywał. Znów łuną
konflikt księcia z cesarzem gorzał w ich dziedzinach.
Dobro państw chrześcijańskich mając przed oczyma,
Bruno list Henrykowi śle, w którym sojuszy
z poganami nie chwali. „Niechaj Bóg Twej duszy
- zatroskanie nagrodzi, królu znamienity,
którym mnie obdarzyłeś, gdym pogańskie mity
w kraju Węgrów obalał” tak się list zaczyna.
Następnie opisuje pobyt u Rusina
i gdzie od Włodzimierza prowadziła droga.
- „By Cię lepszym codziennie, o to proszę Boga,
królem czynił. Jednakże bez straty Twej łaski
niechże wolno mi będzie spytać: jakże blaski
wiary świętej przedkładać nad sojusz z ciemnością?
Czy wódz świętych Maurycy z Jego Diabelskością
- Swarożycem paktować powinien? Czy pogan
przeciwko chrześcijanom sojusz cieszy Boga?
O, jakże sprzymierzeńca pragnę w Bolesławie
mieć swojego. – I ja chcę sojusznika w sprawie
Bożej – odpowiesz może. Srogość racz więc schować,
- miłosierdzie swe okaż, przestań prześladować.
Lecz nie przeciw królowi piszę moje zdanie,
niech się dzieje jak Bóg chce i jak Ty chcesz, Panie”.
„Nie jesteś królem miękkim, bo to szkodzi srodze,
lecz władcą sprawiedliwym i surowym wodzem.
- Przecież to się podoba, byleby to dodać,
iżbyś był miłosierny, zaniechać nie szkoda
niech Ci będzie przemocy. Chciej dobrodziejstwami
ludy także zyskiwać, a nad granicami
mniej może miałbyś wojen. Lecz niechaj rozważa
- to król w mądrości swojej, mnie, sługę ołtarza,
co to może obchodzić. Ja o sprawie Bożej
powiem jeszcze dwie rzeczy, więcej nie dołożę.
Wnet Kościół, co kiełkuje wśród pogan surowych,
dwie przykrości odczuje. Raz, Bolesławowy
- duch, który był dojrzały nie szczędzić pieniędzy,
aby pomóc mi Prusów nawracać, w tej przędzy
uwikłany wojennej, którą za niezbędną
uznał mądry król. Mogą wiary ziarna zwiędnąć,
jeśli teraz pomocy Chrobry nie przyniesie.
- Po wtóre, choć Lucice czczą bałwany w lesie,
nie zdołał serca władcy Bóg porwać ku temu,
aby zechciał wyznaczyć ludowi lutemu
drogę do chrześcijaństwa. Czyliż nie byłby to
wielki zaszczyt dla króla, gdyby Bóg go witał
- tytułem apostoła. Wszak zło całe tkwi w tym,
iż nie darzy Chrobrego zaufaniem król swym,
takoż króla Bolesław za wrogie ma siły.
Ach jakże nieszczęśliwe czasy nastąpiły.
Jakże jeszcze niedawno z Mieszkiem, ojcem księcia,
- zmarły cesarz żył w zgodzie. Gdybyż bez zawzięcia
mogły kończyć się waśnie Twoje z Bolesławem.
Ile zyskać mogłoby chrześcijaństwo prawe”.
„Niech Ci Bóg błogosławi, łaska Jego służy.
Bądź zdrów, królu!” list kończy. Bruno do podróży
- szykuje się kolejnej. Gdy tysiąc dziewiąty
rok się zaczął, wyruszył Prusom horyzonty
chrześcijaństwa przybliżać. Nie uszedł daleko,
bo dziewiątego marca pod strażą go wleką
na sąd przed naczelnika, ten nie jest gotowy
- kult bałwanów porzucić. Kazał odciąć głowy
biskupowi i wszystkim jego towarzyszom.
Nie miotają przekleństwa, kiedy wyrok słyszą,
jak jagnięta łagodni przed katów trybuną.
Tak zakończył męczeństwem żywot święty Bruno.
lat od przyjścia Chrystusa, choć nie można przysiąc,
że kronikarz dokładnie przyjrzał był się dacie.
Ida, grafa w Kwerfurcie żona, w swej komnacie
bardzo to miłe dla ucha rymy i niebanalne tak całkiem treści
OdpowiedzUsuńw formie wydruku warte ze stówę a może nawet ze sto czterdzieści
lecz tak na prawdę ile jest warte słowo płynące wprost z głębi duszy
które najbardziej zastany umysł z wdziękiem potrafi swym dźwiękiem poruszyć....
hmmm?