Jakże bardzo żałośni są generałowie
skomlący na kolanach, winiący kolegów.
Naprzeciw tych, co siedem okrętów przy sobie
mieli i była zima, mróz był, dużo śniegu.
Lecz sztuka, czy powinna współczuć tym wygnańcom,
wysławiać ich pokorę, ważyć słuszność kary.
Pytać, czym jest banicja gdzieś ku świata krańcom
za to, że bunt żywiołów zniweczył zamiary.
Może ma być dla wodza w potępienia suta,
dla tego, który miota oskarżeń kartacze.
Lub być głosem z oddali trzykrotnym koguta,
może pojmie swe błędy, upadnie, zapłacze.
Może sztuka ma, zamiast szukać szpilek w lesie,
spisać mowy, intrygi, bitwy, oblężenia.
Niechaj dusza rozbita sama żal swój niesie,
taka mała, żałosna, niewarta skinienia.
Każdy chętnie pogardę darmo ofiaruje,
za wszystko pozostałe każe płacić słono.
Czy sztuka ten obyczaj również akceptuje,
czy ma strzec przed pogardą tych, co sztukę chłoną?
Jeśli wszystkim, co sztuka może dać rozbitej,
rozżalonej nad sobą duszy jest pogarda,
noc, co po nas zostanie, nie skończy się świtem.
To jak wpięta na brudnej tapecie kokarda.
----------
Ze zbioru Na śladach Pana Cogito