Festiwal Dwu Światów

Najniższy krąg piekła jest artystów azylem.
Są tam lustra, obrazy, instrumenty, sofy,
a poetów, malarzy i muzyków tyle.
Infernalny bez smoły oddział komfortowy.

Tam trwa pełnia sezonu, stamtąd awangarda
na tryumfalny pochód podbijać świat rusza,
kierunek tam powstaje nowy w każdy kwartał.
Belzebub kocha sztukę, zwłaszcza jeśli wzrusza.

Piekielne przewyższają już niebiańskie chóry,
jeżeli niezupełnie, chełpią się, że prawie.
Równego chcą udziału w tworzeniu kultury,
w Festiwalu Dwu Światów chcą własnych przedstawień.

Czy na taki festiwal tylko przystać trzeba,
w każdym mieście i wiosce wybudować sceny,
tu piekła przedstawiciel, tam wysłannik nieba,
losowanie rozstrzygnie, skąd zaczerpnąć weny.

Łkać lub śmiać się bezmyślnie, nie oceniać sukien,
wszak prawda to rzecz gustu, nie rozumnych sądów.
A gdy będzie wiadomo, kto ma lepszą sztukę,
wtedy można przystąpić do tworzenia rządu.

Gdy wzruszona publika lepszym Belzebuba
mistrzem sztuki ogłosi, jego rząd nastanie?
Życie w ciągły zamieni się piekielny ubaw.
A artysta? Dla niego jest nagroda w planie?

Czy wciąż u Belzebuba mieć będzie poparcie,
od piekielnego życia izolację stale,
wyżywienie najlepsze, a nie byle żarcie.
Jest więc to, komu służy nieważnym detalem?

----------
Ze zbioru Na śladach Pana Cogito