- „Nadal bramy Smoleńska zamknięte przed nami,
- Pod Możajskiem zbierają trzydzieści tysięcy
wojska pod swą komendą, być może, że więcej.
Pod Carowym Zajmiszczem są ich przednie straże,
okopały pozycje, co planują, wraże?
Nam cóż czynić wypada?” Do zebranych powie
- król Zygmunt Trzeci Waza „Radźcie Waszmościowie,
czerwiec stoi na progu, skończcie puste waśnie”.
Tysiąc sześćset dziesiąty rok Pański trwa właśnie.
Król decyzję oznajmia po odbytym sejmie:
Nad wyprawą wojenną komendę obejmie
- hetman polny koronny Stanisław Żółkiewski.
By zatrzymać idące tu wojska moskiewskie,
wyruszy on z obozu naprzeciw odsieczy.
Wojewoda Potocki będzie miał w swej pieczy
oblężenie Smoleńska. Żółkiewski bez zwłoki
- śle rotmistrzom rozkazy „Ruszcie swe odwłoki
pod dowództwo hetmana przyprowadźcie roty,
podkomendne Wam pułki jazdy i piechoty”.
Żółkiewski również rusza, w kierunku na Wiaźmę,
lecz pułkownik Gosiewski, wsparcia chciał, więc raźnie
- hetman zmienił kierunek, podążył na Białą,
ale zanim tam dotarł, wróg już odszedł cało.
Dwa dni na odpoczynek po forsownej drodze
dał wódz swoim żołnierzom, nim na jednej nodze
pod Szujsk pomaszerował, gdzie pułki wezwane
- w gotowości czekały spotkania z hetmanem.
W obozie Dunikowski stał ze swym oddziałem,
był pułk Kazanowskiego, przybyli też cwałem
atamani kozaccy Iwaszyn, Piaskowski.
Był, w osobnym obozie, pułkownik Zborowski,
- ale jego chorągwie ruszyć odmówiły
„bez żołdu zaległego do walki brak siły”.
Jednak po krótkich targach Zborowski dał słowo,
że gdy chmury zgęstnieją nad hetmańską głową,
na wezwanie się stawi. Czas nagli, za lasem
- wróg czeka, ta ugoda wystarcza tymczasem.
Dwudziestego trzeciego czerwca atakuje
wódz Carowe Zajmiszcze, gdzie Grzegorz Wałujew
z ośmioma tysiącami żołnierzy stał w mieście.
Zobaczywszy Polaków, spalił, co mógł, wreszcie
- pułapki przygotował. Starły się oddziały,
ale bez rozstrzygnięcia. W nocy pułki spały.
Rankiem wstają żołnierze, konie poją, karmią
i pod spalone miasto idą całą armią.
Manewr ten Wałujewa zmusza do odwrotu,
- cofa się więc za groblę do obrony gotów.
Żółkiewski u wylotu grobli stawia straże,
jednocześnie przeprawę inną znaleźć każe.
Naprędce most buduje, po południu widzi
sposobność do ataku, więc wysyła ludzi.
- Pod naporem wróg cofa, ma jednak odwody,
hetman również posiłki posyła w zawody.
Ostatecznie potyczki takie jest pokłosie,
zamknęli się moskwianie w warownym obozie.
Chorągwie Zborowskiego, choć niechętne wprzódy,
- po bitwie się zjawiły. Że za wszystkie trudy
zapłatę otrzymają, przyjęły porękę
i hetmana uznały ponad sobą rękę.
Żółkiewski nie ponawia szturmu, do poddania
przeciwnika zamknięciem w oblężeniu skłania.
- Osaczonych w potrzasku, jak w norze zajęcy
pilnowało przez tydzień husarzy tysięcy
siedem oraz połowa, jeden tysiąc pieszych
oraz cztery tysiące kozackich żołnierzy.
Jednakże Dymitr Szujski nie próżnował wcale,
- do armii Żółkiewskiego zbliżali moskale.
Byli bliżej, wciąż bliżej, co dzień, co godzina,
aby trzeciego lipca dotrzeć do Kłuszyna.
Tam obozy rozbili, dwa, podział był jasny,
swój mieli cudzoziemcy, a moskwianie własny.
- Trzy dziesiątki tysięcy żołnierzy Szujskiego,
pięć tysięcy w obozie wojska najemnego.
Byli pewni zwycięstwa, ufni w swe przewagi
nie wysłali podjazdów, zaniechali wagi
umocnienia obozu. Jak wieść gminna niesie,
- sam Jacob de la Gardie, gdy już triumf odniesie,
zamierzał Żółkiewskiemu wziętemu w niewolę
ofiarować wiezione w tym celu sobole.
Miał to być jego rewanż za Wolmarską próbę,
kiedy od Żółkiewskiego dostał rysią szubę.[...]
- Żółkiewski też w popiele nie zasypiał gruszek,
miał on wokół obozu zwiadowców wianuszek.
Wiedział przeto, że w nocy z piątku na sobotę,
od pozycji hetmana osiem mil ochotę
nocować ma kniaź Szujski. Żółkiewski w tym szansę
- zaskoczenia dostrzega, wydał ordynanse.
W gotowości bojowej stanęły chorągwie,
do zapadnięcia zmroku gdy godziny są dwie,
armia cichcem wyrusza, lecz nie całe wojsko.
Aby wróg okrążony czuł się bardziej swojsko,
- część sił zostać musiała i robić wrażenie,
że w Carowym Zajmiszczu wciąż trwa oblężenie.
Manewr ten był skuteczny, do drugiego brzasku
Wałujew nie próbował wyrwać się z potrzasku.
Hetman zabrał husarzy tysiąca szóstego
- nieco ponad połowę, kozaków do tego
tysiąc i setek kilka, dwie setki piechurów,
oraz dwa falkonety do kruszenia murów.
Całą noc komunikiem Żółkiewskiego wojsko
szło drogą niewygodną, błotnistą i wąską.
- Przed świtaniem chorągwie pierwsze, te na czele,
sięgnęły przeciwnika, mimo to niewiele
na posłaniu udało się zaskoczyć wroga,
trwała godzinę dłużej tych ostatnich droga.
Zanim wszystkie chorągwie zebrały się wreszcie,
- hetman wysłał kozaków „Wy ten płot rozbierzcie.
Siły nieprzyjaciela dopiero za płotem
łatwiej będzie husarii atakować potem.
Spalcie również chałupy, nikt się tam nie skryje”.
Lecz wróg spostrzegł pożogę, już z muszkietów bije
- do kozaków przy płocie, ich odwrót wymusza,
do bitwy się sposobi, szyki sprawiać rusza.
Cudzoziemska piechota staje w czworoboki
za nią linia rajtarów. Lewe skrzydło boki
końskie jazdy pomiestnej ustawia na przedzie,
- dalej strzelcy moskiewscy. Lecz przeciwnik w biedzie
bowiem skrzydła obydwa, niczym ostrze brzytwy,
wieś płonąca rozdziela na oddzielne bitwy.
De la Gardie i Szujski nie czekali gości,
zdążyli sobie jednak pozycje wymościć.
- Był to czwarty dzień lipca, wczesna pora jego,
anno Domini tysiąc sześćset dziesiątego.
Pomimo iż puszkarze, a z nimi piechota
nadal się nie wybiła z drogi pełnej błota,
Żółkiewski, mając jazdę, bitwę rozpoczyna.
- Ostatni przegląd wojska. „Wybiła godzina”
hetman mową żarliwą do walki zagrzewa
„Nie szczędźcie szabel stali ani kopii drzewa
wróg liczniejszy, lecz nasze są inne walory,
uzbrojenie, taktyka, ich dowódcy spory
- między sobą prowadzą. Wiele czeka znoju,
ale nasza wiktoria. Ruszajcie do boju”.
Żółkiewski główny atak na moskiewskie szańce
kieruje, gdy moskala już pokona w walce,
to łatwiej cudzoziemców do poddania skłoni.
- Rusza szarża husarzy, każdy z kopią w dłoni
w linię wroga się wbija, lecz linia nie pęka.
Pada rozkaz odwrotu, drugi rzut już brzęka
szablami na pancerzach wroga, potem trzeci,
a gdy pierwszy odetchnął, wnet za trzecim leci.
- Tak stawali do szarży wciąż i wciąż husarze
osiem, dziesięć nawrotów, jeśli wódz rozkaże.
Dymitr Szujski zobaczył, że osłabły w polu
już chorągwie husarskie, śle do karakolu
świeże roty rajtarii. Lecz nim drugi szereg
- salwę zdążył wystrzelić, siekany koperek
zrobiła z nich husaria. Rajtarzy z paniki
wpadli na własne pułki mieszając ich szyki.
Gdy z moskalem już bitwa wygrana bez mała,
przybywają spóźnione piechota i działa.
- Drugie skrzydło wciąż wroga dosięgnąć próbuje,
lecz się schował za płotem i zza płota kłuje.
Puszkarze się sprawili, za nimi piechota,
cudzoziemców osłony pozbawili płota.
Spadła szarża na wrogów, złamał pęd husarzy
- ich szeregi. Pierzchnęła piechota. Rajtarzy
nacierają, husaria się cofa. Żółkiewski
wroga z pola już przegnał na skrzydle moskiewskim.
Odwodowe chorągwie jazdy w jazdy flanki
cudzoziemskiej się wbiły. Kare i kasztanki,
- gniade, siwki, deresze, bułane, srokacze,
jeźdźcy, łby końskie, szable, rapiery, pałasze,
pierwsi ranni krwią broczą, łamią się koncerze,
zabici pod kopyta padają. Już bierze
górę husaria, z dwóch stron przeciwnika gniecie.
- Nieprzyjaciel rozbity i schował się w lesie.
Nie wszystek wróg w las uszedł, jeźdźcy sieką, gonią
niedobitków na milę, dwie, kilka i konie
zawracają. Trzy, może pięć godzin po szarży
pierwszej wróg z pola uciekł. Później się poskarży
- hetman w liście do króla „wziąć piechoty wiele
nie mogłem”. Inne przeciw Szujskiemu fortele
zastosować musiał. W pięć tysięcy żołnierza
zamknął się w swym obozie, poddać nie zamierza.
Najemnicy pod lasem też się jeszcze bronią,
- wiktoria wciąż niepełna. Zamiast bić się o nią,
Żółkiewski dyplomacją, cudzoziemców wprzódy
do obrony zniechęcił. Na nic wszystkie trudy
Szujskiego, by zatrzymać układy. Z obozu
chyłkiem uszedł, nie zabrał karety ni wozu.
- Jego wojsku do walki nie starczyło ducha,
uciekali w panice. Poszła zawierucha
za uciekinierami, ujdzie ktoś, ktoś skona.
Łupy wzięto bogate. Bitwa zakończona.
Po bitwie ksiądz kapelan odprawił mszę wśród brzóz,
- żołnierze zaśpiewali »Te Deum laudamus«.
Gdy południe minęło, znowu się zaczyna
marsz forsowny. Chorągwie wracają z Kłuszyna
pod Carowe Zajmiszcze, gdzie Wałujew stoi,
i wytknąć się z obozu swego nosa boi.
- Kiedy mu powiedziano, że Szujski pobity
nie od razu uwierzył. „Czy to nie są mity?
Swoich na pole bitwy delegatów wyślę”.
Przystał na to Żółkiewski. Gdy wrócili „Myślę,
że teraz do rokowań o poddaniu siędziem”.
- Zgodzili się wodzowie, układ szybko będzie.
W miesiąc wojska hetmańskie pod Moskwę podchodzą,
Szujscy w lochu zamknięci, bojarzy się godzą
uczynić królewicza Władysława carem,
jeśli ten przyjąć zechce prawosławną wiarę.
- Król inaczej planował, lecz tak się zaczyna
inny rozdział historii, droga od Kłuszyna
sprowadziła husarię ku kremlowskim murom.
Tę opowieść tu kończę i odkładam pióro.
a tu wieści nadchodzą, miastu z posiłkami
cara Wasyla brat, kniaź Dymitr Szujski jedzie,
z nim Jacob de la Gardie szwedzki zaciąg wiedzie.
---------
Na marginesie:
[...]
Tutaj przerwę opowieść, choć może nie pora
i dołączę niewielką uwagę autora.
Dziwnie to wojowali nasi antenaci.
W polu wroga pobili, mogli przecież gaci
pozbawić i koszulę zedrzeć, wziąć zegarki,
a oni pojmanemu dawali podarki.
Rzecz jasna brali łupy, niech się nikt nie łudzi,
lecz ludzi traktowali zawsze tak, jak ludzi.
Komu dzisiaj dla wroga szacunku wystarczy.
Zwycięzca bierze wszystko, tak się dzisiaj walczy.
Pokonanym obrożę wciska się na szyję,
zwycięzca bierze wszystko, tak się dzisiaj żyje.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz