- Pochudli na wyprawie rycerze i konie,
- Król Władysław Jagiełło miał się wnet przekonać,
jak napisał Jan Długosz, iż Polska Korona
doznać mogła nieszczęścia, gdyż król nie wytrzymał,
ulegając namowom Jędrzeja z Tenczyna,
przy twierdzy Marienburskiej nie trwał obleganiu,
- wbrew Mikołaja Trąby, podkanclerza, zdaniu.
Tymczasem króla wieści dochodzą z Tucholi.
Krzyżacy miasto wzięli, wróg zamek okolił
pierścieniem oblężenia i do Polski wkroczy,
by kraj niszczyć łupiestwem, pożogą swe oczy
- sycić, jeśli obrona rychło nie wystąpi.
Król zebrał, co miał, wzmocnił siłą dwóch chorągwi
przybyłych z poznańskiego, które wojewoda
Sędziwój z Ostroroga, w służbę króla oddał,
i kasztelan tamtejszy Dobrogost z Szamotuł.
- Dwa tysiące żołnierzy liczył poczet gotów.
Piotr Niedźwiecki, marszałek królewskiego dworu,
komendę objął oraz Sędziwój Ostroróg.
Posłał ich król Władysław na straż Koronowa,
by przed nieprzyjacielskim najazdem zachować
- miasto w obwarowania nie bardzo zasobne.
Przeważnym przeciwnika siłom siły drobne
załogi Koronowa sprostać są zmuszone.
Groźbą klęski strwożeni rzucili obronę
dwaj rycerze. Choć króla smucił los żołnierzy,
- toż gdyby ich odwołał, dla wrogiej grabieży
w głębszych częściach królestwa otworzyłby drogę,
nie miał też więcej wojska, by wzmocnić załogę.
Wokół zamku w Tucholi oblężenie trwało.
Krzyżacy w tym obozie poznali, że mało
- obrońców nieopodal, w mieście Koronowie.
Łatwe wietrząc zwycięstwo rycerz, co się zowie
Michał Küchmeister, wójt Nowej Marchii, siły
zbiera znaczne w tym wielu rycerzy przybyłych
na wezwanie Zygmunta króla Węgierskiego,
- aby pomóc Krzyżakom. Dwakroć liczniejszego
niźli Polskich obrońców pocztu komendantem
zostaje Küchmeister. Myśli okupantem
rychło będzie, Polacy z nieliczną załogą,
bez obwarowań, miasta utrzymać nie mogą.
- Wyszli tedy Krzyżacy łatwy łup powitać.
Gdy znać dano obrońcom, że zbliża się świta
nieprzyjaciół dość liczna, siły przeciwnika
miał Mikołaj Dębicki i Tomasz Szeliga
porachować. Jednakże rozwagi im brakło
- nazbyt wroga podeszli i prawie pod Nakło
rejterować im przyszło. Nie uszli pogoni,
pojmali ich Krzyżacy, o ilości broni
zgromadzonej w miasteczku zeznawać musieli.
Przebiegłością wiedzeni zmyślili, że wzięli
- do obrony wieśniaków nieświadomych boju,
najwięcej jest w drużynie właśnie takich wojów.
Krzyżacy nie poznali podstępu, bez zwłoki
słabe wziąć Koronowo skierowali kroki.
Dziesiąty października był tysiąc czterysta
- dziesiątego Pańskiego roku, gdy asysta
zbliżała się krzyżacka ku królewskim siłom.
Dostrzegli ich obrońcy i to wystarczyło,
aby w zbroi i w szyku wyszli im naprzeciw.
Gdy spostrzegli Krzyżacy, iż nie wpadł im w sieci
- zaskoczenia przeciwnik, odwrót zarządzili.
Ruszył pościg za nimi. Na przestrzeni mili
podchodzili Tatarzy pod szeregi wrogie
i strzały się sypały na Krzyżaków mnogie.
Kiedy tamci natarciem chcieli zgnieść łuczników,
- do swych hufców wracali, by zza własnych szyków
znowu zaatakować, kiedy zagrożenie
mijało. Tak krzyżackim podążali cieniem
polscy rycerze, liczbę ich pokaźną kładąc
łuczników napadami oraz rejteradą.
- Aż rycerze krzyżaccy cofać się przestali,
wzgórze wyższe nad inne ujrzeli w oddali.
Tam stanęli nareszcie, bój przyjąć gotowi.
Zaś rycerze służący polskiemu królowi
na mniej stromym kawałku ustawili szyki.
- Stały sobie naprzeciw dwa hufce praktyki
wojennej niepoślednie. Z jednaką na bitwę
oba idą odwagą, obydwa modlitwę
odmawiają do Boga w Trójcy Jedynego,
aby o rozstrzygnięcie sporu prosić Jego.
- Jak między chrześcijany bój toczyć przystało,
wyszedł przed front Krzyżaków, przed ich armię całą
rycerz Konrad Niempcz z dworu króla węgierskiego
i żąda przeciwnika, który z mieczem jego,
miecz swój w walce skrzyżuje. Wyzwanie to wita
- z polskiej strony Jan Szczycki herbu Doliwita.
Krzyżackiego stronnika wnet z konia na ziemię
zrzuca i pokonuje. Strony uderzenie
na ten znak rozpoczęły. Rycerz się z rycerzem
jeden przeciw jednemu w pojedynku mierzy.
- By nazbyt chrześcijańskiej krwi nie przelać bratniej,
walka się do krwi toczy pierwszej, nie ostatniej.
Zdarzy się, zginie człowiek, poległ wszak nie jeden,
przecież w śmierci zadaniu nie rozkosz, lecz biedę
prawy rycerz znajduje. Pokryło się pole
- bitwy pojedynkami, przegrany w niewolę
zwycięzcy się oddawał. Z obu stron odwaga,
z obydwu się stron rycerz bez wytchnienia zmaga,
z obu stron niewzruszone napierają hufce.
Aż znużony przeciągłym bojem ten i ów chce,
- aby walki przerwano. Na to się zgodziły
wojska oba, chwilowy rozejm ogłosiły.
Rozeszli się rycerze, otarli znój z czoła.
Odpoczywając jeden do drugiego woła,
świeże bitwy przypadki krasi komentarzem.
- Doszło między wojskami i do takich zdarzeń,
iż jeńców wymieniano, posyłano wino,
jak między przyjacioły, nie wrogi, czas płynął.
Po tym krótkim wytchnieniu rycerze za miecze
swe chwycili, znów walczą, na nowo krew ciecze.
- Na siebie uderzają, odpierają ciosy,
lecz przewagi nie widać, ciągle bitwy losy
rozstrzygnąć się nie mogą. Aż wojska obejmie
znów znużenie, znów wołać zaczną o rozejmie.
Odstąpili od siebie raz jeszcze rycerze,
- znowu toczą rozmowy, ktoś z pola zabierze
jeźdźców z koni zrzuconych, rannych tak, że sami
nie podniosą się z ziemi, aby zadeptani
nie zostali. Zwracają wzięte w boju konie,
ażeby je rozpoznać, udają się po nie
- do obozu rywali, posyłają dzbany
spragnionym przeciwnikom, opatrują rany.
Starli się po raz trzeci rycerze stron obu,
niejednemu z nich przyszło wyprawić do grobu
przeciwnika swojego, przecież nie zabicie
- celem było rycerza, niewielu się z życiem
w starciach tych pożegnało. Przechyla się szala
zwycięstwa, gdy Jan Naszan z Ostrowic powala
chorążego Krzyżaków, chorągiew zabiera.
Na to pośród Krzyżaków zamieszanie wzbiera,
- pod naporem rycerzy królewskich ich szyki
ustępować zaczęły. Tatarskie koniki,
które w walce dotychczas udziału nie brały,
widząc uciekających Krzyżaków, zawrzały
i w pogoń się za nimi puściły, i siekli
- jeźdźcy hufce Krzyżaków, a jeśli uciekli
śmierci albo niewoli, to tylko z tej mocy,
iż przestano pogoni wraz z nastaniem nocy.
Nazajutrz po potyczce na pobojowisko
wyszły znowu zastępy, by poległych, wszystko
- swoich i nieprzyjaciół, zebrać ciała świeże
i ze czcią je pochować, jak winni rycerze
czynić. Kto śmiercią skończył bitewny wysiłek,
w koronowskim klasztorze ma swoją mogiłę.
Następnego dnia wojsko w grodzie Bydgoszcz staje,
- tam zdobycz rozdzielono wojennym zwyczajem,
konie, oręż, pieniądze oraz insze łupy.
Trzy dni później rycerze z Koronowskiej grupy
spotykają się z królem. Jeńców wziętych w wojnie
król rozkazał wieczerzą wszystkich podjąć hojnie.
- Wtenczas brańcom tłumaczył wojny tej powody
i jak sprawa Krzyżacka krzywd pełna, niezgody.
Nazajutrz wszystkich jeńców, prócz Küchmeistera
na wolność wypuszczono. Tak to się król spierał
z propagandą mówiącą: dzicy są Litwini
- i bezbożni Polacy. Taki zarzut czynił
Jan Falkenberg w swej pracy. Pawła Włodkowica
jednak rację uznała papieska stolica
na soborze w Konstancji, ale jego dzieło
inny rozdział w historii trzeba, by zajęło.
- O starciu koronowskim, pod pobliską górą
na tym kończę opowieść i odkładam pióro.
pobity pod Grunwaldem Krzyżak się obronił
za murami Malborka, znowu rośnie w siłę
i obsadza załogą zamki swoje byłe.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz