- Już w Kamieńcu Podolskim dwie długie dekady
- nieopodal warowny obóz, by Turczyna
w głąb Rzeczypospolitej napaści zatrzymać.
Hetman ów to Stanisław Jan był Jabłonowski,
co Rzeczypospolitej pomyślność i rozkwit
nie jeno czczym gadaniem, ale krwią swą zraszał,
- na gdy trzeba, nie szczędził i własnego grosza.
Z Janem Trzecim Sobieskim brał udział pod Wiedniem
w bitwie, w której dowodził wojska skrzydłem jednem.
Nie wiadomo jak liczne w boju odniósł rany,
aliści z żołnierzami doszedł pod Parkany,
- i chociaż pierwsze starcie kończy się ucieczką,
to ostatecznie armię rozbito turecką.
Hetman wraca z wyprawy na ojczystą ziemię,
wciąż Tatarów i Turków odpiera, Kamieniec
bezskutecznie oblega, tedy wroga w szachu
- chcąc utrzymać, zakłada w naddniestrzańskim piachu
twierdzę, która w tygodni sześć była wzniesiona.
Okop ten Świętej Trójcy otrzymał patronat.
Służbę w roku następnym zaczął drugi Szaniec,
temu Panny Maryi przydano wezwanie.
- Rok kolejny w kronikach chrześcijańskiej ery,
liczbą tysiąc sześć setek dziewięćdziesiąt cztery
jest znaczony. Dwa razy w roku owym larum
już granicą wstrząsało z powodu Tatarów.
Aż wyruszył z początkiem czerwca Gaza Gerej,
- wiele wojska prowadząc, szacunki, jak wiele
stu tysięcy część czwartą podają niektóre,
do bez mała trzech czwartych. Natomiast za królem
Janem Trzecim, czterdzieści tysięcy ordyńców
zamyślało łup zebrać ze wsi i gościńców.
- Zostawiwszy w Kamieńcu dla twierdzy zapasy,
ciężkich wozów czterysta, ruszyli po jasyr.
Jednak zanim granicę z Rzecząpospolitą
przekroczyli, koronna armia ich powitać
wyruszyła, a ludność wiejska niemal cała
- w miastach, zamkach i fortach już się pochowała.
Z Szańca Panny Maryi pod Panem Tyszowskim
Mikołajem się złączył podjazd z Zahorowskim
Konstantym, co z Okopów Świętej Trójcy wyszedł.
Razem mieli husarskich i pancernych szyszek
- w szyku siedem chorągwi, czterystu żołnierzy.
Ten to oddział Tatarzy, żyjący z grabieży
wsi bezbronnych, do starcia w polu niezbyt skorzy,
pod Hodowem spotkali, przecież ich nie strwożył.
Choć nie walczyć przybyli, stanęli ochotnie,
- cóż im grozi, gdy liczba ich większa stokrotnie.
Zapisali w annałach dawni kronikarze
w jedenastym dniu czerwca taki przebieg zdarzeń.
Bitwa się rozpoczęła szarżą koroniarzy,
rozpędzili sześć setek koni przedniej straży
- i tatarskich dwóch mirzów pojmali w tym polu,
lecz się dostał Mikołaj Tyszowski w niewolę.
Podjazd, widząc sił głównych wroga mnogość koni,
decyduje iść do wsi, tam się dalej bronić.
Hodów czambuł tatarski niejeden już gościł,
- przeto do swej obrony owi chłopi prości
naszykowane mieli we wsi kobylice.
Z nich to i z wywleczonych z chałup na ulice
dylów, stołów, drzwi, beczek powstała osłona,
zza której z broni palnej konnica spieszona
- odpierała ataki bez mała sześć godzin.
A Tatarzyn to strzelał z łuków, to podchodził
pieszo, w zasłonie z desek i z koszy słomianych,
duże straty sam poniósł, małe zadał rany.
Wróg liczniejszy, więc ciągle świeże słać mógł roty,
- aż żołnierzom kul brakło, tedy od strzał groty
w lufy swoje zatknęli, nie przestając palby.
Tatar szturmy ponawiał i zwyciężyć chciałby,
lecz przełamać nie zdołał oporu obrońców.
Jak wspomina z nich jeden, przysłano na końcu
- Lipków, którzy zdradzili króla dla sułtana,
przeto im mowa polska dobrze była znana.
„ci zaś” ciągnie opowieść „pod nas podjeżdżali
i radzili nam, byśmy lepiej się poddali.
My tu na śmierć zasiedli, taką rezolucję
- usłyszawszy, Tatarom donieśli: to ludzie
niezwalczeni są, z nimi my się ubijamy
pod Kamieńcem Podolskim co dzień, więc ich znamy.
Wprzód wszyscy wyginiecie w tej zawziętej walce,
niż wam dostać ich przyjdzie, choćby musnąć palcem”.
- Kolejnego nie podjął ataku Tatarzyn,
chociaż łupy bogate i jasyr wziąć marzył,
na Hodowie zakończył ten rajd na Podole,
zawrócił, skąd był przyszedł, zanim wszystek poległ.
Tatarów, którzy w bitwie położeni byli,
- tych ordyńcy do chałup zniósłszy, podpalili.
Przeto ilu zginęło, można spotkać liczby
tysiąc, dwa, nawet cztery, choć zapewne, iżby
sławy sobie przymnożyć, w swe zapiski kładą
liczbę wrogów pobitych obrońcy z przesadą.
- Tak natomiast spisano straty od Tatarów
mniej niż setka zabitych i pojmanych paru,
lecz wśród żywych „nie było żołnierza ni ciury,
by bez kilku postrzałów z bitwy wyszedł który”.
Toteż jeszcze przez kilka dni z ran odniesionych
- marli, wśród nich Konstanty Zahorowski skonał.
Wieść, jak to pod Hodowem Tatarów pobito,
przetoczyła przez całą się Rzeczpospolitą.
Król nie szczędził pieniędzy na wykup pojmanych,
był Mikołaj Tyszowski wśród nich. Którzy rany
- w bitwie ciężkie odnieśli, cyrulika do nich
król opłacił, a którzy w owej bitwie konie
potracili, tym również Jan Trzeci Sobieski
wynagrodził ich straty ze swej własnej kieski.
A w Hodowie, gdzie było na jednego sto ich,
- na pamiątkę zwycięstwa do dziś pomnik stoi.
Turczyn rządy sprawuje, tedy wedle rady
i z fundacji hetmana wielkiego korony
z aprobatą królewską zostanie wzniesiony
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz