- „W pierwszej linii, pojąłem, koniecznem i trzeba
- uczy wolność brać szturmem w krótkotrwałym zrywie,
nie zaś stawać wolności się godnym prawdziwie
wychowania zacnego, mądrego potęgą.
Niechby najszlachetniejsze instynkta zaprzęgą,
walecznością niezwykłą pełne i zapałem,
- znów upadną bez wprawy w dążności wytrwałej.
Wielkość, siła przeminie jak gwałtowne fale,
których moc rozpryskuje się na pierwszej skale.
Wolność – ludzi walecznych nie tylko wymaga,
i nie tylko żołnierska żywi ją odwaga,
- lecz i mocnych przekonań stałość nieznużona.
Bez stałości skarleje wielkość, wolność skona”.
„Naród chcący uzyskać i osadzić trwale
niepodległość, na mocnej wznosić musi skale.
Rozhukana straż przednia, tę utworzyć łatwo
- wypełniając nadzwyczaj bohaterską dziatwą,
niepotrzebna jest wcale. Konieczna jest przed to
ludu masa poważna, którego zaletą
dobre są obyczaje, gotowość poświęceń,
z bezinteresownością obeznane ręce.
- W takich znajdzie Ojczyzna na swoje rozkazy
obywateli godnych, niewzruszone głazy,
nieznużenie i stale, za dnia oraz nocą,
służyć w każdej potrzebie gotowych ochoczo”. - wstępem konstytucyi swej założyciele
uczynili. Ta mowa w usta przypisana
„Towarzystwa” patrona jest „Tomasza Zana”.
Towarzystwo w Chicago było zawiązane,
z końca dziewiętnastego wieku datowanej
- tej broszury wynika. W onej to ustawie
obiecano współdziałać w każdej takiej sprawie,
której cel niepodległość Polski odzyskanie.
Taki cel był szczególny, w ogóle wspieranie
ruchów deklarowano które, i czynności,
- do swobody narodów dążą i wolności
człowieczeństwa, cokolwiek to wówczas znaczyło.
„Towarzystwo” gotowe do poparcia było
zgodnych w celu, a nigdy nie spoglądać krzywo
na ruch, sprawę lub czynność wszelką, acz godziwą.
- Pośród celów podrzędnych „Towarzystwa Zana”
być nie mogła braterska pomoc pomijana.
Warto też wyglądanie zachować w pamięci,
przybijanej na listach zrzeszenia pieczęci.
Herb trójdzielny przestawiać owa pieczęć musi,
- który z herbów złożony Polski, Litwy, Rusi,
„Wolni z Wolnymi Równi z Równymi” – napisem
okolony, i drugim zewnętrznym obrysem,
który nazwa stanowi, czyli „Towarzystwo
Tomasza Zana” oraz, po przecinku blisko,
- „Chicago, Illinois”, który jest tym stanem,
gdzie było towarzystwo inkorporowane.
Pod panowaniem pruskim mniej więcej w te lata,
działanie rozpoczyna niesławna Hakata.
Toruń, Poznań i Gniezno stają w jednym szyku,
- gdzie sąd gimnazjalistów i akademików
skazuje, a przewiną przynależność owych
do tajnych stowarzyszeń, w których polskiej mowy
uczyli się, historii i literatury.
Atoli, choć więzienie czekało niektórych,
- nie porzucili insi zaczętego dzieła.
Po przykrej eksperiencji wszelako garnęła
się znów młodzież do pracy. Zaczęły się koła
w jedną organizację zrzeszać w różnych szkołach.
Z jednolitą strukturą instytucja znana
- jako „Związek Towarzystw” jest „Tomasza Zana”.
Trzy stopnie wykształcono wiedzy i rozwoju.
Najpierwej promieniści, na początku znoju,
filareci następni, miłośnicy cnoty,
aby do filomatów dotrzeć, czyli do tych,
- którzy wiedzę miłują. Wrócimy do tego,
tymczasem we wspomnieniach członka gnieźnieńskiego
koła obaczyć można, że musiała praca,
by germanizatorów uwagi nie zwracać,
potajemna być. Mimo to każdy dzień niemal
- nad szkolny obowiązek godzinami trzema
nawet uzupełniano lekcyj, pogadanek,
i polskich referatów przygotowywaniem.
Te–Te–Zet, jak był związek nazywany w skrócie,
nie mógł nie mieć zapewne obrzędów i uciech,
- zanim o ich napomknę, co innego zbadam,
bo chociaż odrodzenia Polski jedna rada
jest oświata, to drugi (tych dwu więcej oby),
filar ludu wielkiego stanowi dobrobyt.
„Towarzystwem Tomasza Zana” nim się stanie,
- polskie koło w gimnazjum śremskim to „Marjanie”,
w Józefa Wybickiego aktualnie szkole.
Piotr Wawrzyniak przewodził był w tamecznym kole,
kiedy w tysiąc osiemset sześćdziesiątym siódmym,
na święty Michał składał maturę, by później
- duchownemu stanowi życie swe poświęcić,
ale jako „król czynu” w ludzkiej trwa pamięci,
albowiem prócz posługi zwykłej dla kapłanów
fundamenta pod rozwój kładł średniego stanu.
Założył Towarzystwo Czytelni Ludowych,
- nie zaniedbał też Związku Spółek Zarobkowych.
Bo wówczas w Wielkopolsce „nie było przemysłu.
W większej rolnej własności brak było pomysłu
na racjonalne onym dobrem kierowanie.
W ciemnocie i opilstwie marnieli włościanie - i pod żydowskiej lichwy jarzmem niewolniczym.
Niesłowność w rzemieślniczej reputacji krzyczy,
a robotnik stanowił nędzny proletarjat”.
Taki opis znajdziemy o tamtych realiach.
Dzieł księdza Wawrzyniaka niewiele wyliczę:
- Bank Ludowy, „Skarbona”, spółdzielnie rolnicze,
niektóre sam zakładał, insze reformował,
polski przemysł i handel nieomal od nowa
tworzył. W pruskim zaborze spółdzielczość rozkwitła,
za sprawą oszczędności zmniejszyła się lichwa.
- Znalazła w przedsiębiorstwach i warsztatach pracy
młodzież mniej wykształcona, lub gdy Prusak straszył,
bytu ubezpieczenie, a nie puste słowa.
Tedy i polskość łatwiej było im przechować.
Obowiązki kapłana, a później parafii
- gospodarza, połączyć z tamtymi potrafił,
i nie wpadło probostwo jego w zaniedbanie.
Póki w Śremie był, mieli opiekę „Marjanie”,
zachowali we wdzięcznej też abiturienci
prałata Wawrzyniaka i wiecznej pamięci.
- Towarzystwo „Marjanów” w Śremie chyba trwało
spośród innych najdłużej, a było niemało
takich kół w Wielkopolsce. Nazwę niewątpliwie
z kolegiaty poznańskiej trzeba związku wywieść.
Kolegiacki ten kościół jest patronce żaków,
- świętej Marji oddany Magdaleny na kult.
Tam to pośród młodzieży, jak głoszą pogłoski,
tajny związek zakładał jenerał Dąbrowski.
Jako data powstania ten w tradycji zastygł
siedemnasty rok pański w wieku dziewiętnastym.
- Następnymi się laty z Poznania rozniesie
na całą Wielkopolskę zwyczaj tajnych zrzeszeń.
Chadzała zeń powstańcze młodzież toczyć boje,
jedni na chwałę, insi na nieszczęście swoje.
Aż nastało pięćdziesiąt lat bez zbrojnych powstań.
- W Prusiech nowym kanclerzem Otto Bismarck został.
On to, zgodnie z zasadą, że czyja jest władza,
tego jest i religia, prawa zaprowadzał
by Kościół Katolicki, który był mu solą,
jak najściślej państwową obłożyć kontrolą.
- Nakładano rządowe Kościołowi więzy,
lecz celował kulturkampf również w polski język.
Młodzież jednak stanęła za polskością murem,
potajemną podjęła walkę o kulturę.
Doczekali niektórzy z nich niepodległości,
- a nim Pan ich odwołał z ziemi do wieczności,
jak to już napomkniono, wspominali krzynę.
Tedy organizację prac teraz pominę,
za to z tamtych wspominków, raz już przywołanych,
nowe rzeczy wybiorę. „Słuchały polany,
- gąszcza nieuczęszczane, głusze pośród lasy,
deklamacyj podniosłych tych młodzieńczych naszych”.
Bo prócz samokształcenia na uroczystości
też schodzono się, także unikając gości
nieproszonych spojrzenia, bycia podsłuchanym.
- Pośród rocznic za godne uczczenia uznanych
był dzień unii lubelskiej, trzeci maja, tudzież
w styczniu i w listopadzie dni powstańczych zbudzeń.
Inszych dat rocznicowych nie znam, za to podam
jeszcze garść informacyj o samych obchodach.
- Kiedy pora sprzyjała, w ukrytym wąwozie
pojedynczo lub w grupach po kilku się młodzież
zbierała, przy uprzednio rozstawionych czatach,
zaś w przyjaznym domostwie, gdy zabrakło lata.
Uroczystość, czy w domu, czy to pośród krzewów,
- składała się z przemówień, i z chóralnych śpiewów,
z deklamacyj poezji. „Modlitwa pielgrzyma”
Adama Mickiewicza wspomnienie otrzyma
jako ta, świętowania która jest początkiem.
Zakończeniem, jak inną czytamy pamiątkę,
- integralnym obchodów było razem stanąć
na Mszy Świętej w kościele Ojców Franciszkanów.
Z filomackich, o sobie jak mawiali sami,
szkolnych lat nim rozstanę się ze wspomnieniami,
na stuletnich bez mała obaczyć chcę kartach,
- jaka wiedza ryzyka, trudu była warta.
Do autorów podanych przezeń sięgam tedy,
jako podług Nehringa uczyli się, kiedy
więc „Kurs literatury polskiej dla szkół” trafia
w ręce me mniemam, że to dobra bibliografia.
- „Literatura” czytam „w rozumieniu ścisłem
jest zbiorem najcelniejszych, spłodzonych umysłem,
piśmiennych dzieł narodu, o ile w nich ducha
narodowego można rozwoju posłuchać”.
Literatura polska, wedle podręcznika,
- na sześć się dzieli epok, pierwsza z nich się styka
z przedchrześcijańskim czasem, „uważany który
nie epoką, lecz wstępem jest literatury”.
Przyjęciem chrześcijaństwa epoka piastowska
rozpoczyna się. Kiedy powstaje krakowska
- akademia, początkiem to drugiej epoki,
nazwanej jagiellońską. „A powszechnie z rokiem,
gdy pierwszą polską książkę drukowano, liczą
koniec tego okresu, czyli w roku tysiąc
pięćset dwudziestym pierwszym”. Zygmuntowska era
- albo złotego wieku zaczyna się teraz
okres. Król Zygmunt Pierwszy panował w tym czasie,
Zygmunt August, Batory, epoka swój zasięg
kończy pod panowaniem Zygmunta Trzeciego,
w tysiąc sześćset dwudziestym drugim, „roku tego
- otworzyli w Krakowie szkołę Jezuici”.
Jako upadek nauk „Kurs” epokę widzi
czwartą, a w piśmiennictwie z tak zepsutym smakiem,
że nawet ją „dziwacznie nazywają, jakie
potworne umysłowe, artystyczne oraz,
- płody tego okresu były”.O potworach
trzech zatem przeczytamy. »Scholastyczna« miano
tedy epoki pierwsze „dawno zapomniano
już o tej filozofii w Europie, oną
pospolicie w tym czasie w Polszcze się bawiono.
- Krzywiła i mąciła jeno ludzki rozum”.
Drugie »makaroniczne« nazwanie ze zgrozą
łączy się, jaką było mieszanie z łaciną
języka ojczystego. Trzeciej z plag przyczyną
był duch »panegiryczny«. „Zakwitł on przesadą - i czczą wybujałością. Tym to szpetnym wadom
hołdując, myśl wykrzywił, uczucia wyziębił”.
Warto jeszcze okresu opis zbadać głębiej,
by obaczyć, że główny powód klęsk wymienia
kolegiów jezuickich się system uczenia.
- Za księdza Konarskiego, szkół reformatora,
pijara, uzdrawiania zaczęła się pora,
w wieku osiemnastego mniej więcej połowie.
„Reforma Konarskiego” jako „Kurs” przepowie
„szerzyła się i cały naród owładnęła,
- gdy zakon jezuicki zmuszony był dzieła
poniechać. Ten przeciwnik bowiem niebezpieczny
z kasatą na spoczynek odszedł, oby wieczny”.
Mimo to przeczytamy o epoki brakach
„zamiast hołdy odbierać, poezyja taka
- oddaje je z pokorą uniżoną królom
takoż panom tej ziemi”. Trzeba ku tytułom
zerknąć jeszcze, gdyż z jakichś pominięto przyczyn,
że ten Stanisławowskiej ery rozdział tyczył.
W osiemnastym się wieku liczy er granicę,
- w roku dwudziestym drugim, czyli z Mickiewiczem.
Mickiewiczem zaczęty okres jest ostatnim
w „Kursie”, i opisany najszerzej, lecz nad nim
kto by chciał się zadumać i prześledzić losy,
sięgnąć musi do książki. Przeglądania dosyć
- już tego podręcznika, gdyż do opowieści
insza czeka treść, którą potrzeba pomieścić.
Tedy treść podręcznika, skutek, cel, znaczenie
kto chce, musi sam poddać rzetelnej ocenie,
bowiem z różnych dróg, z których jednakowo pilno
- każdą warto prześledzić tę, która na Wilno
prowadzi, tę obieram, przywołując pamięć
o Pannie Świętej, która w Ostrej świeci Bramie,
by poetę przedstawić cudu przypomnieniem,
opisanego wprawdzie później, gdy tę ziemię
- opuścił, a tak dumał na paryskim bruku,
przynosząc z miasta tego uszy pełne stuku.
A w mieście miał katedrę i można by o niej
też wiele opowiedzieć, lecz dygresji koniec.
Tedy tysiąc osiemset siedemnasty w Wilnie
- jest rok pański. Pierwszego października przyjmie
ustawy Towarzystwo Filomatów. Duzi
Filomaci jak byli? Nieco ponad tuzin
w swej historii przyjęli członków, z tymi razem
sześcioma, którzy pierwszą stanowili bazę.
- Zali był tej młodzieży mentor lub opiekun,
tego dociec nie sposób, ale wedle wieku
starszeństwem się wyróżniał ze stopniem magistra,
a karjerę docenta obrał, do nich przystał
od początku Jeżowski Józef. Był prezesem
- aż do czasu, gdy byt ten skończył się procesem,
uwięzieniem, zsyłkami. „Poważny i blady,
zadumany najczęściej” zalety i wady
Jeżewskiego Domeyko takie zbiera. „Mało
mówił i niezbyt często, lecz gdy to się stało,
- z najsurowszą logiką prawił i do rzeczy,
gdy głos jego miał dobro kraju zabezpieczyć.
Obyczajów surowych nader, czytał wiele,
starożytni klasycy główni przyjaciele
do lektury mu byli. W filozofii Kanta
- sam się trzymał, lecz żaden z jego strony szantaż
dla myśli narzucenia nikogo nie spotkał”.
„Duszą był towarzystwa”, o Jeżewskim notka
też jest taka, „pomysły jego przyjmowano
jednogłośnie, gdy z jaką propozycją stanął”.
- Wszelako w Towarzystwie „ni wiek, ni urzędy,
ani żadne zaszczyty, bogactwa, arendy,
ni talenta, równości znosić nie są w mocy”,
tak w ustawach przyjęto. A „celem pomocy
udzielania wzajemnej w naukach i ćwiczeń”
- jako równi związali się. Jeszcze wyliczę,
skorom jest przy ustawach, Towarzystwo miało
na zasadach opierać swój byt, swoją trwałość,
takich: „skromność, otwartość, pożytku chęć szczera,
przyjacielska ma członków poufałość wspierać,
- takoż wszystkich czynności ma być tajemnica”.
Tak przysięgał, kto chciał się w Towarzystwo wliczać.
Tedy prócz Jeżewskiego, jak już wymieniono,
Adama Mickiewicza takoż samo, w grono
Filomatów się wliczał z Nowogródzkich świeżo
- szkół z Adamem do Wilna przybyły Jan Czeczot,
oczywista wspomniany Domeyko Ignacy,
choć nie wszystkich wymienię, byli jeszcze tacy:
Aleksander syn Jana Chodźki, który to Jan
jako mistrz loży w Wilnie, drugiej w Mińsku był znan,
- i ostatni z tych, których z imienia tu wskażę,
Tomasz Zan, Filomatów został sekretarzem.
„Różnili się z pozoru”, Domeyko napisał,
„w skłonnościach, i w humorze, w charakteru rysach,
w pobieranych naukach. A choć różnic wiela,
- atoli bez wyjątku wszyscy Lelewela
miłośnikami byli, tako każdy w bliskich
był w stosunkach z Kontrymem. Przystępnym dla wszystkich,
człowiekiem bardzo zacnym, choć gderą niewiele,
kapryśnym, takoż szlachty był nieprzyjacielem.
- Ruchawy był i wielkie u tych młodych ludzi
do pracy, do oświaty zapalenie budził”.
Że był bibliotekarzem, rzec potrzeba przecie,
ów Kontrym na wileńskim uniwersytecie.
Zali lepiej opowieść przeciągać czy skracać?
- Przecież każdy z nich w kręgach się jakichś obracał,
a tam myśli i czynów sypały się korce,
w których złe mógł rozpoznać albo dobre wzorce,
przeto wiedząc, że wszystkich nie sposób znać sprawców,
Towarzystwu przyjrzyjmy się teraz Szubrawców.
- Jednak o Filomatach nieskończona praca,
aby tedy nie musieć znowu do nich wracać,
pierwej trzeba przytoczyć ono opisanie,
które podał Domeyko o Tomaszu Zanie.
„Jednakże nie dorównał nikt w popularności
- Tomaszowi Zanowi. Nikt od niego prościej
nie potrafił młodzieży pociągnąć ku sobie.
Podobania się w darze, w łatwości, w sposobie
nad wszystkimi górował. Był, jak to mówiono,
on człowiekiem powszechnym. To znaczy znajomość
- nauk posiadł gruntowną, takoż przyrodniczych
jako i doświadczalnych, umiał biegle liczyć,
i był dobrym poetą, historyję nasze
znał i literaturę, nie były mu straszne
języki starożytne. Wielkim miłośnikiem
- był sztuk pięknych, a zwłaszcza dobrze znał muzykę,
i śpiewakiem wybornym był. Z równą łatwością
do pojęcia się dzieci zniżał, z niewinnością
bawić je i nauczać, jak z najzimniejszymi
umiał w wielkie rozprawy wchodzić uczonymi.
- Twarzy wypogodzonej i zawżdy wesoły,
żartobliwy, a kiedy śpiewając, na poły
improwizował, w takie wpadał uniesienie,
że strzelały, mówiono, jakoby promienie
z jego czoła i z oczu, któremi zdobywał
- serca tych, co słuchali, i je pokonywał”.
Od »promionków« tych wzięto nazwę „Promienistych”,
które jawnym i licznym było towarzystwem,
gdyż młodzież napływała doń szeroką ławą,
aby się pożyteczną zajmować zabawą.
- Spośród nich Filomaci, sami utajenia
nie zdradzając, dokonać mogli utworzenia
sekretnego, jak własne, koła Filaretów.
Stąd są, już napomknione, stopnie Te–Te–Zetów.
Tedy śród Promienistych, przy dobrej zabawie,
- mleku, chlebie i cieście, pod niebem, na trawie,
Filomaci badali kandydatów grono,
z których do Filaretów zaciągi czyniono,
dopuszczając za pierwszy próg wtajemniczenia
łącznie w całym okresie kół onych istnienia
- do dwóch setek młodzieży. Filareci bowiem
w kołach mniej licznych pracę układali sobie,
przy czem często prezesów kółek wybierano
z Filomatów, choć przecież o nich nie wiedziano.
Tedy na Filareckie spotkania zostanie
- przeniesione uczonych rozpraw omawianie.
Z Filaretów do swego Filomaci kilku
grona zaś dopuścili, aby na wysiłku
o byt i bezpieczeństwo, moralne korzyści,
skoncentrować się licznych Filareckich kiści.
- Było między widoki, które mieli w pieczy
Filomaci, od innych tajnych zabezpieczyć
wpływu młodzież towarzystw. „Jakoż, pierwszej zimy”
Domeyko opisuje „wiedzę posiedliśmy,
że niektórzy się wciągnąć dali pod zaklęciem
- wichrzycieli jakowyś w tajne przedsięwzięcie,
a którego mistrzowie, chociaż jeszcze sami
czego chcą, nie wiedzieli, trupimi głowami,
czarną izbą, przysięgą, już mamić zaczęli,
ceremonie, sztylety i znaki już mieli.
- Jak się dzieci bawili z ogniem, a ich zmowa
policyi już była dać się znać gotowa.
Tedy czasu nie tracąc, mnie i Łozińskiego
Filomaci wysłali, by do klubu tego
wejść i złemu zaradzić. Rzecz nie była trudna.
- Na trzecim albo czwartym zebraniu już klub na
karbonarstwo zakrawał, rozsądniejszych głosem
Łozińskiego prezesem obrano. On wniosek
wysnuł, że się nie uda klubu reformować.
Tedy z urzędu swego zręcznie manewrował,
- czynności zagorzalszych puścił w przewlekanie,
bojaźliwych wstrzymywał przed częstym zbieraniem,
dwóch lub trzech Filareci przyjęli. Do końca
zimy tej bez oporu sam się klub rozwiązał”.
Jeszcze i o to warto swą wiedzę poszerzyć,
- jak Domeyko opisał ducha tej młodzieży.
„Trzymali nieustanną Filomaci wartę
nad dziesięćkroć liczniejszych Filaretów kształtem
i kierunkiem, a za ich pośrednictwem całej
młodzieży duch pod wpływem był tej grupy małej.
- A duch ten kształt miał polski, narodowy czysto,
patryotyczny, ale od niewczesnych spisków
wolny i konspiracyj. Żadne doń nie miały
wstępu demagogiczne straszydła i szały.
A zatem od zawiści wolny i dzielenia
- na partye. Nie było w nim też rozdwojenia.
Niezatruty był dumą ani bezbożnością.
Pod tym ostatnim względem warto nad przeszłością
przebiec okiem raz jeszcze. Wprawdzie Filomaci
jako i większość spośród Filareckiej braci
- nie byli pobożnymi zbyt katolikami.
Nie wszyscy z kościelnymi ściśle przepisami
żyli w zgodzie. Posądzać ich też o zbyteczną
uległość przed duchowną władzą niedorzeczność
by to była. Natenczas jeszcze był za świeży
- zagranicznych idei wpływ śród tej młodzieży,
rewolucji francuskiej. Za silny oświaty
sekularyzowanej powszechnie wpływ na tym
zaważył. Mianowicie tej oświaty, która
edukacyjnej była komisyi córa.
- A uniwersyteckich pośród profesory
ledwo kilku chodziło na msze, na nieszpory,
z emerytów ktoś może, ale w ogólności
w modzie było szydzenie z księży, z pobożności”.
„Tedy i pod tym względem,” w Domeyki opinii
- „religijnym, nad swój czas oni się wyższymi
ukazali. A jeśli katolickiej wiary,
której sami silnymi nie byli filary,
nie wpoili w tę młodzież, przynajmniej kierunek
taki nadać zdołali, że kiedy frasunek
- w cięższych czasach nastąpił, wielu przysposobił
drogę do nawrócenia się ku Kościołowi,
i prostocie tej wiary, którą ich ojcowie
wyznawali”. Tu pora zawrócić opowieść,
nie będziemy oglądać cel więziennych, zsyłek,
- atoli nieskończony jest jeszcze wysiłek.
W lecie tysiąc osiemset szesnastego roku,
na Wileńskiej ulicy wzbudziło niepokój
pismo, świstek, stroniczka. W tytuł opatrzona
„Wiadomości Brukowe” była owa strona.
- „Wiadomości” spotkały się dwakroć z uznaniem,
lecz ich twórca poniechał, na siebie zadanie
wydawania tytułu, w tygodniowym trybie
rychło insi przejęli, którzy w piśmie wybieg
ujrzeli do przemiany poglądów skostniałych.
- Tedy się i fundusze, takoż materjały
do pisemka znalazły i pięć lat bez mała
satyryczna gazeta się ukazywała.
Rychło dla wydawania tego perjodyku
Towarzystwo Szubrawców powstało. Artykuł
- objaśnia: „Szubrawcami nazwali się przytem,
co według nich oznaczać miało, że dobytek
ich względem literackich uzdolnień i zasług
społecznych to ubogi i skromny jest zasób”.
Nie taili szubrawcy swojego istnienia,
- toż na każdym numerze mamy przyzwolenia
cenzury, jakoś zbierać też prenumeratę
musiano, ich czynności jawne były zatem.
Tedy „Kodeks Szubrawski”, kto uważnie szuka,
„Wiadomości Brukowe” takoż, może w drukach
- znaleźć z tamtej epoki. „Niech Zniszczenie Szynek
hasłem naszem więc będzie. Kapistran Barwinek”.
Takim list do redakcji kończy się apelem,
i podpisem. Wyraża radość, że w Niedzielę
Zmartwychwstania obżerać, i to na koszt cudzy,
- po czterdziestu dniach postu można się. A drudzy
piszą o towarzystwie, gdzie słowem honoru
wszyscy obowiązani są, że nie wybiorą
w porze nieprzyzwoitej się, by w szynku gościć.
Że nigdy też nie będą tak się dla strawności
- posilać z pośrednictwem flaszy i kieliszka,
iżby za pijanego uznanie uzyskać.
Ogłoszenie o zgubie na kolejnej stronie.
„Dobra wiara zginęła, kto wiedziałby o niej
do majątku Rzetelność w wileńskim powiecie,
- nieco już zrujnowanym, niech o niej doniesie”.
I ostatnia notatka panicza wykpiwa,
co fortunkę przeszastał, za to w świecie bywał,
nosi wąsy i bródkę w hiszpańskim porządku,
to z nawiązką nagradza utratę majątku.
- Taki numer szesnasty jest, przypadkiem wzięty,
Wiadomości Brukowych. Natomiast zaklęty
jest w Kodeksie Szubrawskim „towarzystwa zamiar
nie jest brać na osoby poszczególne namiar,
lecz nałogów i przywar tych szpetność wyświecać,
- których taka natura, że się nie poleca
powściągiwać je prawem. Są jednak szkodliwe
bardzo dla społeczności, a trzeba to przywieść,
że są u nas od dawna powszechne, co gorsza
nikt w występków i wad ich nie zalicza w orszak”.
- Zamierzyli Szubrawcy, by w świetle ukazać,
że jest wadą pijaństwo, pieniactwo i hazard.
Tytułami się ojców i skoligaceniem
pospolite, nagminne, a próżne chlubienie.
Sejmikowe zabiegi oraz za urzędy
- upędzanie się ciągłe, za nic mając względy
by mieć usposobienie ku temu i chęci
aby się obowiązków pełnieniu poświęcić,
lekceważąc przysięgę złożoną i honor.
Rozeznawcą, że słusznym być można, wytkniono,
- własnej sprawy i sędzią. Śród tych wad też gości
miłość źle zrozumiana swej narodowości,
która co dawne, własne, chwaląc, nie ocenia,
poczytując za próby narodu czernienia,
gdy się przywar ogólnych obnaża szpetotę,
- bowiem wszędy przywary są, milczenie o tem
do poprawy dowodzi wstrętu, że je znają
w kraju jako przywary, znaczy, kiedy łają.
Śród wad szpetnych jest jeszcze łatwość w przyrzekaniu,
a niedbałość w danego słowa dotrzymaniu,
- są łożone wysokie na życie nakłady
okazałe, a próżne, a skąpstwo na sadyb
ochędożność prawdziwą. Zbytnią uniżoność
w cudzej potrzebowaniu pomocy złączoną
z wyniosłością, z pogardą dla drugich w zdarzeniach
- innych, też nieprzychylnie tamże się ocenia.
Takie wady Szubrawcy zwalczać zamierzyli,
choć to jeno przyczynek, więcej, moi mili,
kto by chciał się dowiedzieć, w dziełach musi baczyć
inszych, by się przekonać co łopata znaczy.
- Jednak jeszcze się nieco potrzeba utrudzić,
i odszukać związanych z Szubrawcami ludzi.
Gdzie ich zastać: w pałacach?, dworkach? między gminem?
Czy był wyżej wspomniany Kapistran Barwinek
Towarzystwa Urbanem albo Rustykantem?
- Sądzić trzeba, że raczej pseudonimem tamten
list został podpisany, Szubrawcy albowiem
wyimaginowane przybierali sobie
imię, które jedyne, z małymi wyjątki,
w szubrawskich pismach leży, dodatkowo wątki
- w „Wiadomościach Brukowych” tak podpisywano,
aby pod jednym wątkiem jeden podpis stanął,
nawet gdy różnych części insi są autorzy.
Stąd nie zawsze dojść można, kto gremium to tworzył.
Niemniej jednak wspomniany już Kontrym Kazimierz
- bez wątpienia w tym gronie był, a wśród nich imię
Poklus nosił, estymą obdarzony dużą.
Był Sotwaros, Śniadecki Jędrzej, który urząd
prezydenta sprawował. W „Teoryi”, która
się „jestestw organicznych” tyczy, a spod pióra
- Śniadeckiego pochodzi, drukarz jego czyny
zwie „kolleski konsyliarz, doktor medycyny,
takoż w Imperatorskim Uniwersytecie
Wileńskim profesorem jest chemii, znajdziecie
w uczonych towarzystwach wielu go wśród członków”.
- Przypuszczalnie Mickiewicz co najmniej w przedsionku
Towarzystwa Szubrawców był, wśród Rustykany.
Lekarz Jakub Szymkiewicz kolejnym wybranym,
aby o nim napomknąć, który zapamiętan
w Towarzystwie Szubrawców, że na prezydenta
- pierwszym został obrany. Rok później na sesji
loży „Gorliwy Litwin” dokonał secesji
z siedemnastoma braćmi, kiedy w onej loży
nie przyjęto reformy, której projekt złożył.
Rytuały i stopnie, uważał, przerosły
- cel, któremu nie przeczył, że zacny i wzniosły.
A było lóż, masonów wówczas bardzo wielu,
lecz, czy każdy z nich świadom był masonii celu.
Tyle po przerzuceniu, zresztą niezbyt pilnie,
Józefa Bielińskiego o „Szubrawcach w Wilnie”
- rzekę o „Towarzystwie”. Komu było mało,
niechaj do tej lub innej książki sięga śmiało.
Nadszedł czas na ostatnią opowieści stronę,
której, jako i pierwszej, Tomasz Zan patronem.
O nim trzeba do tego, co już powiedziano
- dodać, że w Towarzystwie Szubrawców go zwano
Guniglisem. A chociaż porękę otrzymał
od brata lożowego, czyli od Kontryma,
i do loży przystąpił, te, które zakładał
towarzystwa, a wzorem lóż im statut nadał,
- nie zrodziły się z mocy masońskiej uchwały,
ani żadnej z ówczesnych lóż nie podlegały.
Choć to długa opowieść, jest zaledwie szkicem
tego, jak filomaci przez dziejów ulice
przechodzili, te, które za przewodem czyim
- przemierzali, i które sami wytyczyli.
Jednym z nich Tomasz Zan był, który „napromieniał”
młodzież w Wilnie. Carskiego doświadczył więzienia.
Przyjaciel Mickiewicza lat więcej niż cztery,
pisał jamby, triolety, i „Zgon tabakiery”.
- W Orenburgu, gdzie władze carskie go zesłały,
badał, gdzie można znaleźć cenne minerały.
Z Aleksandrem Humboldtem studia nad naturą
prowadził. Kończyć trzeba, więc odkładam pióro.
na cnych obywateli sposobić się nie bać,
byśmy silnym się mogli, wielkim stać narodem.
Biada bowiem ludowi, który serca młode
Słowa, które kluczowe kreślą pracy cele,
Źródła:
Konstytucya i Ustawy Towarzystwa Tomasza Zana, Chicago, Illinois, Drukiem W. Smulskiego, Chicago 1892. (http://www.dbc.wroc.pl/dlibra/docmetadata?id=6111)
Aleksander Markwicz, Filomaci (1816-1926) Część I Wilno, Wielkopolska, Nakładem własnym autora, Grudziądz 1931. (http://kpbc.umk.pl/dlibra/docmetadata?id=19466)
Jan Karnowski, Filomaci pomorscy. Cz. 1. 1840-1901, Związek Filomatów Pomorskich (http://kpbc.umk.pl/dlibra/docmetadata?id=81287)
Zjazd byłych wychowanków Państwowego Gimnazjum i Liceum im. B. Chrobrego w Gnieźnie 1863-1938, Komitet Obchodowy, Gniezno 1938 (http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/docmetadata?id=46259)
Kurs literatury polskiej dla użytku szkół ułożył Władysław Nehring, Poznań 1866 (https://polona.pl/item/199932/)
Józef Lewicki, Z tajemnic filomackich, Kraków, Warszawa, Gebertner i Wolf 1917 (http://www.kpbc.ukw.edu.pl/dlibra/docmetadata?id=27323)
Filareci i filomaci. List Ignacego Domeyki, Poznań 1872 (http://kpbc.umk.pl/dlibra/docmetadata?id=27221)
O masonii w Polsce od roku 1738 do 1822 na źródłach wyłącznie masońskich, ks. Stanisław Załęski Kraków 1908 (http://www.sbc.org.pl/dlibra/publication/1035/edition/927)
Szubrawcy w Wilnie, Józef Bieliński, Wilno 1910, (http://www.kpbc.ukw.edu.pl/dlibra/docmetadata?id=26761)
Wiadomości Brukowe 1816 – 1822 (http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/publication?id=128369)
Tygodnik Wileński tom 8. 1819. (http://bcul.lib.uni.lodz.pl/dlibra/doccontent?id=1708)
Pamiętnik Lwowski 1818 t.3 nr10 (http://www.wbc.poznan.pl/dlibra/doccontent?id=117955)
To Twoje?!?! Boszsz! Dawaj to nawet na ten gupi neon! To trzeba pchać pod strzechy!
OdpowiedzUsuńbez kropki