- Radują się anieli, którzy wokół stoją,
- z duszą ciało Maryi, by Ją w niebo przenieść.
A malarz hołd oddaje malując tę scenę.
Matka Boska pośrodku stoi na obłoku,
który pod Jej stopami i z obydwu boków
kłębi się nienachalnie. Laik mówić może
- o sukni, że czerwona, bieglejszy w kolorze
widzi modelowanie bordowego różem.
Od głowy na dół spada, od sukni nie dłużej,
płaszcz w kolorze niebieskim, kto więcej potrafi,
powie, że fałdy płaszcza to błękit i szafir.
- Wokół głowy Maryi aureola złota,
prawą rękę wyciąga do Jana lub Piotra,
lewą trzyma na sercu. Wiodą Ją anieli,
dwa z boków podtrzymują, trzeci kwiaty ścieli.
Dwa w odcienie czerwieni anioły skrzydlate
- są odziane, na żółto rzucający kwiaty.
W dole z lewej, z kielichem, Jan Ewangelista.
Spodnią ciemnozieloną suknię mu artysta
namalował, a także na wierzch narzucony,
zawiązany pod szyją płaszcz jasnoczerwony.
- Z prawej strony obrazu w dolnym rogu biel, to
klęczy w białym habicie święty Bernard z Clairvaux.
W prawej ręce ma księgę, czerwona jej kora,
z okuciami ze złota, a w lewej pastorał.
Poniżej stóp Maryi z kamienia wykuty
- pusty grób, nad nim reszta apostołów. U tych,
którzy patrzą do wnętrza jakoby zdziwienie.
Insi z wzrokiem utkwionym w tej chwalebnej scenie
wniebowzięcia. A wszyscy oni zgrupowani
są za grobem z kamienia, gdy się patrzy na nich.
- Oprócz świętego Piotra. On klęczy przy grobie
z przodu, do góry ręce wyciągając obie
w kierunku wyciągnionej przez Maryję dłoni.
Obok niego po prawej oparty miecz stoi.
Odzienie apostołów to biel, fiolet, granat,
- żółty oraz cynobru zgaszonego plama.
Poza tą grupą obraz wielobarwny raczej,
na barwy nasycone i żywe się patrzy.
Są pomniejsze detale, łacno je wytropi,
kto się przyjrzy uważnie dziełu albo kopii.
- A obaczyć ten obraz kto chce, może teraz,
jeśliby w Koronowie był, lub się wybierał,
w kościele Wniebowzięcia, pocysterskim dzisiaj,
tam w nastawie głównego ołtarza on wisi.
Był rok czterdziesty ósmy w siedemnastym wieku,
- Władysław Czwarty Waza, król oraz opiekun
twórców sztuk rozmaitych, rzeźbiarzy, malarzy,
architektów, muzyków, a kiedy zamarzył
mieć operę na dworze, ufundował salę,
i nawet gdyby rok ten przeżył, to już dalej
- zapewne nie wspierałby twórcy z Koronowa,
ponieważ obraz, któren rok wcześniej datowan,
jest ostatnim ze znanych Bartłomieja Strobla,
przeto można domniemać, że też ducha oddał.
Jako ci dwaj wraz prawie znaleźli się w grobie,
- tako też się rodzili kilka lat po sobie,
we wcześniejszego wieku przedostatnich pięciu.
Tedy powinszowania krótkie złóżmy księciu
i udajmy się w drogę na Śląsk do Wrocławia,
gdzie Bartłomiej w obrządku luterańskim sprawia,
- Bartłomieja młodszego, chrzest swojego syna.
Choć kredo heretyckie głosiła rodzina,
atoli mistrz Bartłomiej ojciec daje prawa
w testamencie synowi takie „z których dawać
ma za nas na śpiewane nabożeństwa w tumie
- Świętego Krzyża”. Wszako trzeba to rozumieć,
msza za dusze umarłych, kościół polecony,
i obrzęd, i świątynia, katolickie one.
Wszak nie zmarł Strobel starszy po chrzcie syna zaraz,
rzemiosła go nauczył, a że sam był malarz,
- to i syna w malarstwo w swej pracowni wprawiał.
Bartłomiej Strobel młodszy przeniósł był z Wrocławia,
później swoją pracownię, i działał, i tworzył,
jako malarz dojrzały głównie na Pomorzu.
Katolickie swym pędzlem ozdabiał świątynie,
- w Toruniu, gdzie zamieszkał, w Pakości, w Pelplinie,
w Koronowie rzecz jasna, takoż w Koprzywnicy,
insze jeszcze. W ołtarzu lub bocznej kaplicy,
tam był obraz, skąd przyszło zlecenie, a porę
i zapłatę uzgadniał z dzieła fundatorem.
- Że do cechu malarzy nie zamyślał przystać,
tedy w źródłach widnieje jako portrecista.
Poza cechem nie mógłby bez wolnego listu
tworzyć, taki wydawał cesarz, król lub biskup,
przeto Bartłomiej Strobel był, śród innych zdarzeń,
- Władysława Czwartego nadwornym malarzem.
Choć ten zapis żywota niekompletny przecie
czas skwitować ten wątek. Był, jak to już wiecie,
z pochodzenia, z ochrzczenia, luteranem Śląskim,
ale osiadł i tworzył na terenie Polski,
- katolickie świątynie ozdabiał, a zatem
nieraz musiał się mierzyć z maryjnym tematem.
Wniebowzięcia malował, Koronacje w niebie,
czyliż z tego wyciągnął naukę dla siebie.
Oto w ciężkiej chorobie, gdy walczy o życie,
- sakramenty przyjmuje w katolickim rycie.
Tysiąc sześćset czterdziesty trzeci rok to data,
kiedy, zejście swe widząc niechybne ze świata,
wezwał Bartłomiej Strobel do swego wezgłowia
jezuitów toruńskich, a potem ozdrowiał.
- Nie był wszakże jedynym malarzem w swym czasie,
czyż miał rolę niezwykłą, lub rozległy zasięg,
nie zamierzam się na te silić dywagacje,
każdy w nich swoje gusta ma i swoje racje.
Pewien wszak wyjaśnienia wymaga dylemat,
- indziej niźli w kościołach dzieł malarza nie ma?
Toż to żadne sekreta, kto za obraz płacił,
tematykę obierał. Niechybnie opaci,
biskupi, proboszczowie, może wierni sami,
świątynie, które w pieczy mieli, obrazami
- na większą chwałę Bożą zdobić byli skorzy,
stąd są takie tematy, jacy fundatorzy.
Król Bartłomieja Strobla był też mecenasem,
dostawał więc ze dworu zamówienia czasem.
Za króla Władysława namalował radą,
- dzieło, które w madryckim jest muzeum Prado,
obraz słusznych rozmiarów, trzy metry na dziesięć,
na ucztę u Heroda widza on przeniesie,
ścięcia świadkiem uczyni też Chrzciciela Jana,
bo w przepychu biesiady jest, jakby schowana,
- lecz olejem na płótnie wydobyta z cienia,
scena druga, stracenie wyrzutów sumienia.
Ujrzy dzieło, kto zwiedzać muzea potrafi,
inszy znać może sprawę jeno z fotografii.
Jak się rzekło, jest scena ścięcia Jana z boku,
- uczta większość zajmuje i przykuwa oko.
A na uczcie postaci może nawet setka.
Pod ozdobnym świecznikiem stół, przy nim sylwetka
siedzącego Heroda pośród biesiadników.
Na tym stole i drugim, pomniejszym stoliku
- z przodu sceny, puchary, patery, talerze,
na nich chyba ślimaki, ktoś bażanta bierze,
jest rak cały czerwony, jest mnogo pozłoceń,
pomarańcza otwarta, są insze owoce.
Tak, jak stoły nakryte detalami suto,
- od szczegółów i zdobień kapie całe płótno.
Są desenie na sukniach, w kapeluszach pióra
są przy butach ostrogi, i tylko figura
kata oraz postacie nad bezgłowym ciałem
w skórę jeno odzianym, z jednej barwy całe.
- A uczta wielobarwna. Większość gości stoi,
w tamtej grupie widoczny mąż w hełmie i zbroi.
Obok inszy, na szyi kryza, klucz przy pasie,
złoty wzór na pończochach, które włożył na się.
Drugi w czapce na bakier, na jego ramionach
- gronostajem podbita delija czerwona,
a ma nogach ma buty wysokie i żółte.
Widać też jegomościa odzianego w dublet,
kaftan żółty, czerwoną przepasany szarfą,
nogawice też żółtą, ale inszą barwą,
- i czerwienią znaczone. A obuta noga
w but wysoki, przy którym przypięta ostroga,
a cholewa u góry ma szeroki wyłóg.
Jeszcze dwóch w glewie zbrojnych w onej grupie z tyłu.
W centrum stół pomieniony, w środku grupy drugiej.
- Tutaj damy przeważnie, zieloną papugę,
z czerwonymi końcami skrzydeł jedna trzyma,
insza owoc obiera, to chyba cytryna.
Suknie dam lekki woal i koronek listek,
są też grubsze tkaniny, a wszystkie wzorzyste.
- U szczytu stołu Herod odwrócony twarzą
ku trzeciej grupie siedzi. Lecz nim się ukażą
postacie z onej grupy, w oczach widza stanie
patrzący na niego paź na pierwszym planie.
Pacholę długowłose, w ręce ma pochodnię,
- obok pies stoi słupka, a obaj podobni.
I wreszcie trzecia grupa na płótnie postaci,
tam pośród dam jest kilku, ta, której zapłacił
Herod głową Janową. Stoi, tacę trzyma
z tą głową przed Herodem, przed jego oczyma.
- To są główne trzy grupy na owym obrazie,
są insze w drugim planie, lecz o nich na razie
zamilczę, a to powiem, pono kilka można
historycznych postaci na tym płótnie poznać.
Jest król Francji ówczesny z dynastii Burbonów,
- Henryk, tego imienia czwarty dziedzic tronu.
Cesarz z domu Habsburgów jest Ferdynand Drugi,
i Albrecht von Wallenstein, mistrz wojennej sztuki.
Gdy się sztuce malarskiej przyglądać, to przecie
wzrok choć chwilę zatrzymać trzeba na portrecie.
- Tych też Bartłomiej Strobel siła namalował.
Jest Martina Opitza śród nich także głowa,
który był przyjacielem jego, i poetą,
wierszem się i portretem wymieniali przeto.
Lecz nie tę chcę obaczyć teraz podobiznę,
- jeno portret odmienny który, mimo iż nie
przetrwał w wersji pierwotnej, to, podług osądu
znawców, w licznych jest kopiach coś z jego wyglądu.
Jerzy był Ossoliński pierw portretowany,
jednak innym imieniem kopii opisanych
- też jest kilka, i inszym opatrzonych herbem,
jest na przykład Rogala, gdzie Topór był pierwej.
Na portrecie stojący mąż jest ukazany.
Całą postać artysta zmieścił między ramy.
Tedy z góry, na czubku podgolonej głowy
- kłębek włosów widzimy. Chociaż do połowy
też są odwzorowania, to portretu całość
pełną postać przedstawia. Jak się z góry dało
doźrzeć nad czołem włosy w kłębek ułożone,
tak przy dolnej krawędzi kieruje się w stronę
- widza but czubkiem, drugi but zaś zasłonięto
biurkiem, o które postać opiera się ręką,
dłoń ta na boku wsparta tam, gdzie biurka nie ma.
Druga ręka rękojeść szabli zawsze trzyma.
Tedy kto obraz widzi, na szlachcica stojąc
- patrzy, oraz przy szabli. Ubiór jego skrojon
z polska, czyli na żupan delia narzucona,
którą spina zdobiona bogato zapona.
Na tym nie ma portrecie, ale chcę i muszę
wspomnieć, że okrywano też żupan kontuszem.
- Dodam też, choć nie wątpię, że i to zna wiela,
że się szablę tę polską zowie karabela.
Przy tym jednym ostając dla przykładu dziele,
jakich wówczas portretów malowano wiele,
zręby poznać zeń można, mówią sądy szersze,
- że starano się postać oddać bez upiększeń.
Śród podobizn sarmackich kronikarz sumienny
dostrzec musi, że również był portret trumienny.
Ale na wzmiance o tem jeno poprzestanę,
i zamykam ostatnią opowieści bramę.
- Jako że o tajnikach warsztatu malarza
sam nic nie wiem, niech się więc na mnie nie obraża
kto się chciał zaznajomić z farby recepturą.
Kończę więc odkładając, nie pędzel, lecz pióro.
kiedy Chrystus w niebiesiech wita Matkę Swoją.
W retabulum tym samym, niżej, obraz drugi,
anieli zabierają za ziemskie zasługi
--------------
Didaskalia:
Korzystałem m. in. z książki Jacka Tylickiego „Bartłomiej Strobel, malarz epoki wojny trzydziestoletniej”.
Link (Wikipedia) do zdjęcia ołtarza w Koronowie
Link (również Wikipedia) do zdjęcia obrazu „Uczta u Heroda"
Zebu, piękne...
OdpowiedzUsuń